Baza pod cienie Couleur Caramel - recenzja

Baza pod cienie Couleur Caramel - recenzja


Ostatnio było więcej pielęgnacji, więc dziś przychodzę do Was z recenzją produktu makijażowego. Jeśli jesteście ciekawi jak sprawdziła się u mnie baza pod cienie Couleur Caramel to zapraszam do czytania.
5 mało strasznych filmów na Halloween - moja propozycja

5 mało strasznych filmów na Halloween - moja propozycja



Witam Was w ostatni piątek października. Jesienna atmosfera zawładnęła moim umysłem, moim mieszkaniem, ubraniami i oczywiście telewizorem. Co prawda nie obchodzę jakoś specjalnie Halloween, nie wybieram się na przebieraną imprezę ani nie będę czekać z cukierkami na dzieci sąsiadów, ale za to przystroiłam mieszkanie w dyniowe lampki, a w weekend zamierzam wyciąć z dyni Jack-o'-lantern.
Peeling enzymatyczny Biochemia Urody - recenzja

Peeling enzymatyczny Biochemia Urody - recenzja


Jak już być może wiecie od czasu do czasu lubię pobawić się w małe DIY i sama "zrobić" jakiś kosmetyk. Bohater dzisiejszej recenzji jest właśnie bardzo prostym produktem zrobionym z gotowego zestawu. Jak mi się sprawdził? Zapraszam do dalszego czytania!

Maska do twarzy Rapan Beauty - recenzja

Maska do twarzy Rapan Beauty - recenzja


Dzisiaj będzie o kosmetyku do pielęgnacji w prawdziwym powerem. Dlatego też nie stosuję go na co dzień. Mowa tu o masce do twarzy do każdego rodzaju skóry z mixem peloidów i olejem migdałowym marki Rapan Beauty.

Rapan to polska firma, w dodatku z Krakowa więc bardzo się cieszę, że znalazłam kolejny produkt rodzimej marki tak dobrej jakości. Produkty Rapan Beauty to głównie maseczki, peelingi i błota z różnymi ciekawymi dodatkami. Niestety wydaje mi się, że maseczka o której dziś Wam opowiem została w sprzedarzy zastąpiona bardzo podobnym produktem i w tej chwili jest maska i peeling 2w1. Natomiast moja maska jak najbardziej ma właściwości peelingujące więc domyślam się że są to bliźniacze produkty.



Informacje od producenta:
 
Maseczka Rapan beauty Pure Nature INTENSIVE CARE powstała z połączenia peloidów z „syberyjskiego Morza Martwego” – słonego Jeziora Ostrovnoye: Żółtej i Niebieskiej glinki syberyjskiej oraz Błota iłowo-siarczkowego. To prawdziwe bogactwo witamin, minerałów, peptydów, antyoksydantów i innych biologicznie czynnych substancji. Przeznaczona dla każdego rodzaju cery.
  • Błoto iłowo-siarczkowe wzmacnia skuteczność  kosmetyku: niezależne badania potwierdziły, że zawiera 5 razy więcej przeciwutleniaczy niż błoto z arabskiego Morza Martwego. Pomaga w głębokim oczyszczaniu skóry, minimalizuje pojawianie się zmarszczek, kompleksowo rewitalizuje i przywraca skórze blask.
  • Niebieska glinka syberyjska – odżywia, odświeża i regeneruje skórę twarzy. Detoksykuje skórę.
  • Żółta glinka syberyjska – osusza, oczyszcza, wygładza i regeneruje skórę twarzy. Doskonale sprawdza się m.in. w zwalczaniu trądziku.
  • Olej ze słodkich migdałów zapewnia maseczce niezwykłe walory aplikacyjne, działa jako naturalny emolient, wygładzając oraz nawilżając skórę. Łatwo się wchłania, nie pozostawia na skórze tłustego filtra, jednocześnie pełni funkcję ujędrniającą i pielęgnującą. 

Skład INCI: Illite, Kaolin, Sulphide-Silt Mud, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Aqua, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Tocopherol

http://rapanbeauty.pl

 



Moja opinia:
 
Skład maseczki jest prosty i naturalny, tak jak z resztą mówi opis mamy tu glinki, błotko siarkowo-iłowe oraz olej ze słodkich migdałów. Od razu zaznaczę, że na moją skórę wszelkie błotka siarkowe zawsze działały bardzo dobrze, zarówno na wypryski jak i na moje zmiany związane z AZS, które swego czasu bardzo mi dokuczały. Chociaż tego konkretnego produktu akurat bym na AZS nie stosowała gdyż w produkcie znajdują się drobinki peelingujące. Określiłabym, że jest to peeling średniej grubości.

Ja stosuję ten produkt tak, że nakładam go jako maseczkę, trzymam ok. 10-15 minut co jakiś czas psikając wodą albo hydrolatem gdyż maska dość szybko zastyga i potem zmywam kolistymi ruchami przy okazji robiąc peeling. Zaraz po nałożeniu maseczka delikatnie piecze, ale trwa to dosłownie kilka sekund. Mimo mojej naczynkowej cery po zmyciu nie zauważyłam zaczerwienienia czy też podrażnienia skóry.


 
Cera po zastosowaniu maseczki jest wygładzona i oczyszczona, pory zmniejszone. Zmiany na skórze są wyciszone, mam również wrażenie że cera jest bardziej matowa, ale w dobrym znaczeniu, bo wygląda zdrowo. Podsumowując jestem bardzo zadowolona z jej użytkowania.

Zapach maseczki jest jak dla mnie solno-błotny, ale nie bardzo siarkowy jeśli tego się obawiacie. Produkt zamknięty jest w plastikowym słoiczku.

W zapasach mam również jeszcze jedną maskę Rapan ale z linii Power of Nature, która dopiero zacznę testować. Maseczki kupiłam na krakowskich Ekotykach zimą tego roku i były wtedy w dość korzystnej promocji, więc warto ich szukać na takich wydarzeniach.
Dajcie znać czy mieliście okazję testować produkty tej marki.
Szeptucha. Noc Kupały. Żerca. Przesilenie. - recenzja serii Kwiat Paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk

Szeptucha. Noc Kupały. Żerca. Przesilenie. - recenzja serii Kwiat Paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk


W dzisiejszej recenzji mam dla Was całą serię książek polskiej autorki Katarzyny Bereniki Miszczuk. Mowa tu o serii Kwiat Paproci.

Szeptucha. Noc Kupały. Żerca. Przesilenie. To cztery tomy tej serii, które miałam ostatnio okazję przeczytać. Został mi tylko prequel, Jaga za który właśnie się zabieram.
Jest to seria z gatunku fantastyki ze sporymi elementami romansu, ale że się tak wyrażę fantastyki w wersji soft czyli tak jak ja lubię. Tzn. akcja dzieje się w naszym, rzeczywistym świecie ale są elementy fantasy.

Konkretnie znajdujemy się we współczesnej Polsce, ale w równoległej rzeczywistości, w której Mieszko I, te setki lat temu nie przyjął chrztu i w opozycji do wszystkich sąsiednich państw u nas nadal obowiązuje wiara w pogańskich bogów. W miastach wiara jest słabsza, na wsiach silniejsza ale mało kto uznaje współcześnie istnienie boginek i upiorów. Nad każdą społecznością czuwa żerca - opiekun duchowy oraz szeptucha - uzdrowicielka. I właśnie na praktyki do szeptuchy musi udać się główna bohaterka serii, Gosława Brzózka, studentka medycyny, hipochondryczka, która szeptuchowe praktyki uważa za gusła. Kobieta trafia do wsi Bieliny z której pochodziła jej matka, położonej w Górach Świętokrzyskich, blisko Łysej Góry czyli jednego z głównych miejsc kultu. Na miejscu okazuje się jednak, że rzeczy które uważała za zabobony są prawdziwe, a między bogami rozgrywa się niebezpieczna gra o władzę i mityczny kwiat paproci.


 
Od razu powiem, że seria bardzo mnie wciągnęła. Pierwszy tom przeczytałam dzięki aplikacji Legimi, potem udało mi się przypadkowo kupić tom drugi w wersji papierowej (i to jego widzicie na zdjęciach). Książki napisane są lekko, naprawdę dobrze się je czyta. Według mnie są świetne dla rozrywki i relaksu. Podobała mi się fabuła, postacie były realistyczne, wydaje mi się że dobrze osadzone w Polskiej rzeczywistości. Muszę też przyznać, że według mnie z tomu na tom historia była lepiej pisana, również pod względem stylu, intrygi były co raz ciekawsze, naprawdę było warto czytać dalej. 


 
Zainteresował mnie też świat słowiańskich bogów, o których muszę przyznać miałam zerowe pojęcie. Wiem, że część informacji z książki może być fikcją literacką a nie historyczną prawdą, ale dzięki niej przynajmniej poznałam imiona bogów, bo nie wiedziałam nawet, że nazwa marki kosmetycznej Mokosz pochodzi od imienia bogini utożsamianej z matką ziemią. Dziwi to szczególnie bo bogów rzymskich, czy greckich znam w przynajmniej podstawowym stopniu, nie tylko z twórczości Ricka Riordana, ale również ze szkoły. I uświadomiłam sobie, że w moim doświadczeniu wierzenia słowiańskie były w szkole pomijane, albo wspominane na chybcika jakby były czymś na kształt wstydliwego sekretu. Szczerze mówiąc nie rozumiem tego. Mieszkam w Krakowie, jakieś 5 km od ponad tysiącletniego kopca który najprawdopodobniej był ważnym miejscem lokalnego kultu, ale nie znam nawet imion najważniejszych bogów. Nie mówię, że polecę czcić Świętowita przy najbliższej okazji, ale uczymy się w szkole o Zeusie i jego ekipie, to dlaczego o lokalnym folklorze nie?

No dobrze, kończę mój wywód. Dajcie koniecznie znać co myślicie na ten temat, a może Wy mieliście większą styczność ze s. Książki bardzo polecam jeśli lubicie takie klimaty i szukacie lekkiej lektury.
Szampon i Odżywka Świeża Trawa z Yope - recenzja

Szampon i Odżywka Świeża Trawa z Yope - recenzja


Pamiętam chwilowy szał na instagramie, kiedy Yope wypuściło swoje szampony i odżywki. Ja również dałam się skusić na ich zakup jednak w moim przepastnych zapasach przeleżały dłuższą chwilę i dopiero dziś mogę Wam o nich opowiedzieć.

Serialowa wiosna i lato - podsumowanie

Serialowa wiosna i lato - podsumowanie


Przyznaję - trochę zeszło mi by obejrzeć wszystkie odcinki nowych sezonów seriali, które polecałam Wam wiosną i latem. Nie dlatego, że seriale były słabe, to zupełnie nie tak. Latem jednak nie spędzam aż tyle czasu przed telewizorem, tej wiosny miałam z resztą sporo na głowie i  wszystko to szło powoli. 
Masło kawowe pod oczy La-Le - recenzja

Masło kawowe pod oczy La-Le - recenzja


W dzisiejszym poście chciałabym Wam opowiedzieć o kosmetyku, który znalazła się na mojej półce dzięki wiosennym Ekotykom. Jest to równocześnie pierwszy (ale nie ostatni) produkt marki La-Le, który miałam okazję używać. Jeśli masło kawowe pod oczy wzbudza Wasze zainteresowanie to zapraszam do lektury posta.

Copyright © 2014 Convalie , Blogger