Filozofia sprzątania. Rozważania o umiejętności utrzymywania porządku. Recenzja książki "Magia sprzątania"


Jak mówi moja mama są dwa rodzaje kłopotów ze sprzątaniem: jedni mają czysto, ale bałagan, inni mają porządek ale brud. Oczywiście istnieje jeszcze wybuchowa mieszanka tych dwóch zjawisk. Ja jednak jestem przedstawicielką pierwszej opcji: tzn. rozpierdziel towarzyszy mi nieustająco, ale nie mam syfu. Nadmierny bałagan w pewnym momencie zaczyna osiągać kłopotliwy poziom i przeszkadza mi wygodnie żyć, a czasem nawet przytłacza mnie do tego stopnia, że nie mogę jasno myśleć. W takich chwilach narzucam sobie postanowienie poprawy, którym obecnie jest wyzwanie o którym pisałam w poprzednim poście.
Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o książce "Magia sprzątania", która w zeszłym roku bardzo pomogła mi się ogarnąć oraz powiedzieć czy zauważyłam u siebie jakieś pozytywne efekty zastosowania tej metody 

 Marie Kondo "Magia sprzątania"



Kim jest Marie Kondo?
Powtórzę za angielską Wikipedią: to pochodząca z Japonii konsultantka organizowania (porządkowania) oraz autorka książek. Jak sama napisała w swojej książce, sprzątanie pasjonowało ją od dzieciństwa i temu właśnie poświęciła życie. Dlatego też w "Magii Sprzątania" opisane są różne doświadczenia życiowe autorki związane z porządkowaniem, zarówno prywatne jak i zawodowe. Czytając niektóre przykłady można przynajmniej podnieść się na duchu i przekonać, że nie jest się najbardziej beznadziejnym przypadkiem.

Książka "Magia sprzątania" tak na prawdę nie jest o sprzątaniu, jest to mały błąd w tłumaczeniu. I nie mam tu na myśli, że autorka oprócz uprzątnięcia szafy proponuje zmianę całego stylu życia, co oczywiście jest prawdą. Chodzi mi o to, że w książce poruszony jest temat porządkowania, a nie sprzątania. W efekcie otrzymujemy ład i porządek, a nie czystość. Według mnie jest to zasadnicza różnica. Osoba, która uporządkowała swoje otoczenia i ten porządek jest w stanie utrzymać nie zapewnia sobie równocześnie wolności od sprzątania. Na idealnie poukładanych książkach kurz będzie zbierał się tak samo.
Marie Kondo proponuje nam pozbycie się wszystkich rzeczy, które nie są nam potrzebne oraz tych które nie sprawiają nam radości. Zgodnie z jej filozofią każdy przedmiot jest w pewnym sensie "żywy" i powinien nam dawać radość, a my mu w zamian wdzięczność. 
Książkę przeczytałam z wielką ciekawością. Chociaż generalnie nie jestem fanką poradników to dobrze się ją czytało. Byłam nastawiona na to, że chcę znaleźć kilka porad dla siebie, ale już wiedziałam, że nie będę w stanie podążyć za metodą KonMarie w stu procentach.



Bardzo ważny był dla mnie rozdział o wyznaczaniu miejsca dla każdego przedmiotu. Szczerze mówiąc od dziecka mam problem z odkładaniem rzeczy na miejsce, moja mama załamuje nade mną ręce, a ja wiem, że jest to efekt przede wszystkim mojego lenistwa. Spiesząc się gdzieś rozstawiam wszystkie rzeczy, bo "nie mam czasu ich chować", a po powrocie do domu nie chce mi się tego robić. W efekcie raz w tygodniu ogarniam cały ten bałagan, co po pierwsze zabiera dużo więcej czasu, niż gdybym to robiła na bieżąco, a po drugie powoduje, że gdy nie wiem gdzie co odłożyć to upycham tam gdzie jest miejsce. Co oczywiście generuje chaos. Porządkując moje rzeczy po przeczytaniu książki zwracałam szczególną uwagę na to co gdzie odkładam i to trochę pomogło. Tak jak już pisałam poprzednio, przez jakiś czas udawało mi się utrzymać lepszy porządek, do czasu gdy zawaliłam swoje życie i szuflady preparatami, które miałby mi pomóc w walce z objawami AZS i od tamtej pory nie wróciłam na dobrą drogę, co teraz powoli zmieniam. Oceniam jednak, że osobom, dla których tak jak i dla mnie, utrzymanie ładu stanowi problem przyjęcie z góry takiego podejścia i wyznaczenie ściśle określonych miejsc dla konkretnych przedmiotów będzie pomocne.

Największe wyzwanie stanowiły dla mnie porządki w szafie z ubraniami. Mam ich dość dużo, szafę natomiast mam fatalną, ale przy tym metrażu i ustawieniu mieszkania nic innego tak na prawdę nie dało się zrobić. Dlatego też musiałam odpuścić sobie porady z drugiej książki napisanej przez Marie, czyli "Tokimeki. Magia Sprzątania w praktyce", gdyż zalecane przez nią metody składania i porządkowania ubrań najlepiej sprawdzają się, gdy dużą część ubrań przechowujemy w szufladach. Ja niestety mam do dyspozycji tylko wieszaki oraz głębokie, nieporęczne półki. Skupiłam się natomiast na  tym by pozbyć się jak najwięcej ubrań, analizując zgodnie ze wskazówkami Marie, czy dana rzecz przynosi mi radość. Nie byłam przy tym jakoś bardzo restrykcyjna - wiadomo, że np. skarpetki nie przynoszą mi jakiejś szalonej radości (poza tymi z Kubusiem Puchatkiem), ale coś trzeba na stopy założyć. Chodzi mi o to, że podeszłam do tego z rozsądkiem. Najgorszym momentem było wyrzucenie wszystkich ubrań na środek pokoju NA RAZ. Zdjęcie ilustrujące ten moment znajdziecie poniżej, absolutnie nie jest to obraz jaki często pojawia się w blogowym glamour-świecie, ale uważam, że bez tego post nie byłby pełny. Ogarnięcie tego wszystkiego zajęło mi pół dnia i to przy dużym tempie pracy, ale po skończonym procesie byłam z siebie bardzo zadowolona.

Cenną wskazówką zawartą w książce była na pewno rada by wszystkie odrzucone rzeczy wynieść na śmietnik od razu i w żadnym wypadku nie pokazywać ich nikomu z domowników. Ostatnie czego potrzebujemy w takiej chwili to, by ktoś nam powiedział "Jak to, wyrzucasz ten sweter? Przecież nie jest taki zły!" albo "Nie chcesz tych spodni? To może ja w nich jeszcze pochodzę...". Skoro dany przedmiot nam nie przyniósł radości, to szansa że przyniesie ją komuś innemu jest niewielka. Ja odrzucone ubrania wrzuciłam do kontenerów na odzież, istnieją również zbiórki PCK oraz organizacje, które w zamian za oddane ubrania przekazują pieniądze na cele charytatywne. Pojemniki na odzież używaną widziałam również w H&M i Reserved. Generalnie jest w tej kwestii wybór i nawet jeśli te ubrania miałyby powędrować do lumpeksów lub do przetwórstwa odzieżowego, czyli przynieść komuś zysk, a nie posłużyć celom charytatywnym (co niektórzy bardzo potępiają) to i tak lepiej, niż gdyby miały wylądować np. na składowisku odpadów.



Z perspektywy czasu oceniam, że metoda ta pozbywania się niepotrzebnych rzeczy dość dobrze się u mnie sprawdziła. Po jesiennych porządkach w szafie, które przeprowadziłam w zeszłym tygodniu wiedziona impulsem po napisaniu postu o wyzwaniu (Tak! na prawdę się za to zabrałam), stwierdziłam, że tym razem nie było żadnej rzeczy, którą chciałabym wyrzucić, bo jej nie lubię. Nie przypominam sobie również bym przez ten rok szukała którejkolwiek z rzeczy, które wyrzuciłam. W zasadzie do momentu wyjazdu na mały urlop w dwa miesiące temu miałam w szafie względny porządek, było lepiej niż w poprzednich latach. Tylko ostatnio coś się posypało... Nie udało mi się jednak osiągnąć takiego minimalizmu, jaki sugerowany jest w książce, ponieważ nie uważam żeby takie podejście było do końca dla mnie. Lubię mieć wybór w tej kwestii. Niektórzy gubią się, gdy mają za duży wybór, a ja gdy mam niewystarczający. Niestety efekt magii metody KonMarie nie trwał wiecznie, jednak obawiam się, że wina leży po mojej stronie... Będę jednak próbować dalej, do skutku. Ale wreszcie przeprowadzę się gdzieś, gdzie będę miała większą szafę.


Obie wspomniane przeze mnie książki Marie Kondo dostępne są również w aplikacji Legimi.



Zdjęcie tytułowe pochodzi z https://kaboompics.com/

2 comments:

  1. ha ha.. jakbym czytała samą siebie :-D Lubię sprzątać ale to wcale nie uwalnia mnie od bałaganu, bo nie odkładam rzeczy na swoje miejsce. Oj.. zdecydowanie muszę się do tego bardziej przyłożyć :-) Na szczęście z ubraniami już nie mam takiego problemu. Nie kupuję dużo ubrań.. w zasadzie raz na jakiś czas stwierdzę, że coś mi trzeba ale nie szukam na siłę.. jak mi coś wpadnie w oko i dobrze będzie leżeć to kupię. Impulsywne kupowanie ubrań na szczęście mnie nie dotyczy :-) Za to przyjęłam zasadę, że jeśli czegoś nie założyłam ani razu od 5 lat.. wywalam (chyba, że jest to jakaś rzecz np. sukienka na specjalną okazję.. wesele itp) Za to same porządki z ubraniami robię zawsze na jesień i na wiosnę ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja bezpośrednio po sprzątaniu mam motywację by utrzymać porządek i staram się odkładać rzeczy na miejsce, ale potem robi się co raz gorzej :D

      Delete

Copyright © 2014 Convalie , Blogger