Bandi Peeling kwasowy na naczynka - recenzja


Pierwszy tydzień stycznia przywitałam w łóżku, z wysoką gorączką, w weekend miałam robić zdjęcia na bloga przy dziennych świetle, też nie wyszło dlatego początek roku na blogu jest dla mnie pod znakiem obsuwy. A dziś w ogóle miało być o czymś innym. Ale jest recenzja. Zapraszam.

Moją przygodę z kwasami na dobrą sprawę rozpoczęłam tej jesieni. Nie licząc żeli do twarzy z kwasem salicylowym, które nota bene latem dość mi służą, ale zimą są zbyt wysuszające.

Oczywista oczywistość - kwasy służą złuszczaniu, a ja analizując wszystkie za i przeciw doszłam do wniosku, że to złuszczanie może być dla mojej skóry potrzebne.
Nie będę udawać, że dysponuję jakąś ogromną wiedzą na temat kwasów, większość informacji czerpałam z Bloga Italiany i tam Was w razie czego odsyłam. Czytanie jej postów pomogło mi się zdecydować na rozpoczęcie kuracji, jak również nakierowało mnie na to który kwas wybrać. 
Nie zdecydowałam się na terapię pod okiem specjalisty, bo szczerze mówiąc wykupienie takiej ilości zabiegów by można było zauważyć jakiekolwiek efekty jest powyżej moich możliwości finansowych, zwłaszcza jeśli wybrałabym porządny gabinet, bo do tych w okolicy po kilku podejściach z innymi zabiegami nie mam zaufania.
Najpierw zrobiłam rozeznanie, który z kwasów nadaje się do mojej naczynkowej, wrażliwej skóry, na której wówczas w dalszym ciągu odnawiała się zmiana atopowego zapalenia skóry w postaci brzydkiego, suchego placka. Z drugiej strony moja cera ma również skłonność do zapychania się, liczne zaskórniki i miejscami mocno się przetłuszcza. Tu nastąpił konflikt interesów i niestety musiałam ograniczyć swoje marzenia o cerze bez wągrów – lepsze zaskórniki niż wieczne podrażnienie – padło więc na kwas laktobionowy.

Kwas laktobionowy pozyskiwany jest z cukru mlecznego-laktozy. Posiada on wszystkie właściwości charakterystyczne dla kwasów PHA

- wiąże i zatrzymymuje wodę w naskórku
- wygładza i zmiękcza naskórek
- jest antyoksydantem
- wpływa na regulację odnowy komórkowej
- łagodzi podrażnienia i stany zapalne skóry

Źródło: zróbsobiekrem.pl


Postanowiłam od razu spróbować peelingu kwasowego zaczęłam więc rozglądać się za gotowym preparatem (bałam się, że sporządzając go samodzielnie mogę coś pomylić ze stężeniem i pH i tylko sobie zaszkodzić) i tak wreszcie padło na Bandi.


Bandi Peeling kwasowy na naczynka

10% kwas laktobionowy, glukonolakton

 

Informacje od producenta:

Opis: Innowacyjny preparat przeznaczony do eksfoliacji cery naczynkowej. Dzięki zastosowaniu polihydroksykwasów łagodnie oddziałuje na skórę i jest odpowiedni do pielęgnacji nawet najbardziej wrażliwych cer. Poprzez delikatne działanie złuszczające i silne właściwości antyoksydacyjne preparat odświeża, rozświetla i przywraca blask skórze. Skłonność do wiązania cząsteczek wody przez glukonolakton i kwas laktobionowy skutkuje również zwiększeniem stopnia nawilżenia skóry i redukcją jej szorstkości.

  • dogłębnie i silnie odnowiona skóra naczyniowa
  • odświeżona i rozświetlona cera
  • zmniejszona widoczność naczynek i pajączków naczyniowych
  • złagodzony rumień i stany zapalne skóry
  • wygładzona cera i wyrównany koloryt

Wskazania: pozbawiona blasku cera naczynkowa z tendencją do powstawania rumienia, szara, ziemista, wymagająca odświeżenia

Skład: Aqua/Water, Gluconolactone, Propylene Glycol, Lactobionic Acid, Xanthan Gum, Sodium Hydroxide

Stosowanie: Stosuj kilka kropli, omijając okolice oczu min. 3 x w tyg. na noc. Unikaj kontaktu preparatu z oczami i błonami śluzowymi. W okresie zwiększonego nasłonecznienia, na dzień stosuj ochronę UV. Najlepsze rezultaty przynosi przy jednoczesnym stosowaniu pozostałych produktów z linii Anti-Rouge.


Moje wrażenia:

Stosowanie poprzedziłam przeprowadzeniem próby uczuleniowej, na szczęście nie wystąpiła żadna reakcja na preparat. 

Przez pierwsze dwa tygodnie zaczęłam stosować peeling dwa razy w tygodniu, potem przez trzy tygodnie nakładałam go co drugi dzień, a teraz znów stosuję go rzadziej, co trzy dni.
Peeling nakładam wieczorem, na oczyszczoną, stonizowaną skórę. Pozostawiam na kilka minut do wchłonięcia, a następnie nakładam krem nawilżający jak zwykle.

Pierwsze efekty zauważyłam już po niecałych 3 tygodniach. Zmiana skórna, która pozostała mi po ataku atopowego zapalenia skóry, który dotknął mnie niemal rok wcześniej, która zdawała się nieusuwalna, bo cała reszta zmian zdążyła się już wygoić zaczęła zanikać. Ten okropny suchy placek na brodzie, który męczył mnie miesiącami nie tylko ze względu na brzydki wygląd ale też na swędzenie i dyskomfort po prostu znikł, a wrażliwa skóra w tym miejscu zaczęła się regenerować.

Mimo, że kwas laktobionowy nie jest znany ze swoich właściwości przeciwzaskórnikowych to wągry które dość rozlegle zajmują środek mojej twarzy (aż do kości jarzmowych) zmniejszyły obszar swojego występowania mniej więcej o 1/3. Pory również zaczęły wyglądać na mniejsze. Nie był to jakiś specjalnie spektakularny efekt, ale dla mnie zauważalny.

Cała z resztą skóra twarzy wydaje się gładsza i bardziej rozświetlona.

Spytacie jednak: co z tymi naczynkami. Przecież to w tym zakresie poprawę obiecuje producent. Owszem, wydaje mi się, że naczynka wcześniej widoczne u mnie nad brwiami i wokół płatków nosa są mniej widoczne, ogólnie twarz moja ma teraz mniejszą skłonność do czerwienienia się, np. po myciu, a w końcu mamy zimę więc naczynka powinny być w gorszym stanie ze względu na wahania temperatury. Tak więc uważam, że działanie peelingu pod tym względem występuje. Niestety preparat nie zadziałał na zaczerwienione zmiany skórne w górnej części mojego nosa, których podłożem jest trądzik różowaty, który jak wiadomo ma związek z naczyniami krwionośnymi. Mam wręcz wrażenie, że trochę je podrażniał. Szkoda, bo bardzo liczyłam, że coś tu podziała.


Podsumowując, oczywiście nie żałuję rozpoczęcia terapii kwasem.
Wiem, że niektórzy ostrzegają bardzo przed samodzielnym użyciem kwasów. Dlatego postawiłam ściśle przestrzegać zaleceń i nie rzucić się na codzienne stosowanie by pozornie szybciej uzyskać efekty. Zdaję sobie również sprawę, że żaden cudowny preparat nie usunie widocznych naczynek, od tego niestety są bardziej specjalistyczne zabiegi, jednak ogólne zmniejszenie zaczerwienienia twarzy i wzmocnienie tych naczynek, które mi jeszcze nie powyłaziły na środku twarzy jest dla mnie ważną sprawą. Kwas laktobionowy niestety nawet nie ruszył moich najgorszych zaskórników, ale mimo to zadziałał przy likwidacji tych mniej upartych. I zmniejszył widoczność porów, co dla tak porowatego osobnika jak ja jest również na plus. Niestety chyba nigdy nie będzie mi dane spróbować "mocniejszych" kwasów na zaskórniki, bo nie chciałabym podrażnić mojej i tak nękanej przeróżnymi dolegliwościami cery.
I na koniec najważniejsze. Zmianę po AZS, ten okropny suchy placek traktowałam wszystkim. Nawilżałam, natłuszczałam, peelingowałam mechanicznie i enzymatycznie. Efekt tych działań? 3-4 dni spokoju. Kwas laktobionowy poradził sobie z nią w 3 tygodnie i od dwóch miesięcy nie wróciła. Nawet kiedy przy Świętach nie użyłam peelingu przez tydzień.
Dlatego myślę, że ten preparat sprawdzi się głównie u osób z suchą skórą, które chciałyby spróbować złuszczania, ale mocniejsze preparaty będą za bardzo zdzierające. Albo u osób, które (tak jak i ja) mają jakiś jeden uporczywy suchy placek na skórze, którego nie mogą się pozbyć. I wreszcie u tych, którzy mają problem z zaczerwienieniem cery, na tyle, że on jest widoczny, ale nie mają jeszcze jakichś ekstremalnych zmian (na to jak wiemy nie ma takiego prostego lekarstwa.)
Jestem niezmiernie ciekawa jak skóra zachowa się wiosną i latem kiedy kwas odstawię ze względu na dużo większe narażenie na promieniowanie UV (tak, wiem, że promieniowanie UV jest cały rok, ale mnie zimą w zasięgu tego promieniowania prawie nie ma).
Myślę również, że za rok jesienią ponownie sięgnę po kwas, ale nie wiem jeszcze czy będzie to ten sam preparat. Myślę, jednak że kiedyś i tak do niego wrócę.

Używacie preparatów z kwasami? Polecacie coś delikatnego, a jednak działającego?

6 comments:

  1. Kiedyś używałam glikolowego teraz stosuje tonik z kwasami :) Jesień to idealna pora, jakoś nie mam problemu z naczynkami, ale bardziej z przebarwieniami :)

    ReplyDelete
  2. Przyznam szczerze, że nie sięgałam po produkty tej marki, ale peelingiem mnie zainteresowałaś ;)

    ReplyDelete
  3. Kwasy robiłam u kosmetologa, ale miałam kiedyś jakiś tonik z kwasami też :) Tego zaś nie znam :)

    ReplyDelete
  4. Nie znam tej marki ani produktu :( ale prezentuje sie ciekawie

    ReplyDelete
  5. Lubię sięgać po produkty z kwasami, ale też 'czyste' kwasy w większych stężeniach :)

    ReplyDelete
  6. ja nie używam tego typu produktów moja cera nie lubi kwasów

    ReplyDelete

Copyright © 2014 Convalie , Blogger