Naturalny nawilżający lekko barwiący krem z nagietkiem z Cosnature - Recenzja
Cosnature to niemiecka marka kosmetyków naturalnych. Ich kosmetyki są wegańskie, nietestowane na zwierzętach i mają certyfikaty Bio. O kremie z tej marki pisałam już w Ulubieńcach Sierpnia. Dziś na tapetę wejdzie natomiast ich produkt z pogranicza pielęgnacji i makijażu.
Barwiący krem z nagietkiem miałam okazję stosować na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy wymiennie z innymi produktami. Efektem jest lista za i przeciw, którą zaraz Wam przedstawię. Najpierw jednak kilka słów ogólnych. Krem lekko barwiący może zastępować krem na dzień. Czyli możemy go aplikować na gołą skórę. Ja aplikuję go oczywiście z palcami, z tym, że radziłabym jednak wykonywać takie ruchy jak przy aplikacji podkładu, a nie zwykłego kremu, żeby uniknąć smug.
Wady:
Niniejszą wyliczankę postanowiłam rozpocząć od cech negatywnych. Mimo, iż jest ich mniej to jednak są dość istotne.
- brak gamy kolorystycznej - krem dostępny jest tylko w jednym dość ciemnym odcieniu (jak widać na poniższym obrazku). Specjalnie zrobiłam porównanie z drogeryjnym podkładem, którego odcień niemal każdy może sprawdzić na żywo, gdyż moje ręce są obecnie za bardzo opalone, by dobrze to uwidocznić. Właściwie to dopiero ostatnio zaczęłam stosować ten produkt, gdyż kiedy nie byłam opalona był stanowczo za ciemny. Nie polecałabym również rozjaśniania poprzez wymieszanie z kremem nawilżającym, bo wówczas całkiem stracimy krycie (chyba, że kremu będzie odrobina).
- bardzo delikatne krycie - delikatnego krycia możemy się spodziewać już na podstawie nazwy produktu (krem LEKKO barwiący). Jest ono na prawdę minimalne, więc nie sprawdzi się jako zamiennik drogeryjnych podkładów. Każdy kto będzie oczekiwał porządnego ujednolicenia po zastosowaniu tego produktu z pewnością się rozczaruje. Krycie można delikatnie zbudować, ale efekt nadal będzie bardzo naturalny.
- tendencja do wyświecania się - nie będę Was oszukiwać, ten produkt lepiej nadaje się dla osób z suchą cerą. Ma zdecydowanie mokre wykończenie, dlatego jeśli tak jak ja borykacie się z przetłuszczaniem musicie go przypudrować. Dzięki temu mi wyświeca się dopiero po jakichś 3 godzinach. Może się wydawać, że to mało, ale u mnie produkty o takim wykończeniu po prostu nigdy nie trzymają matu.
Po lewej: Maybelline Fit Me 110, po prawej: krem z nagietkiem Cosnature |
Jeśli jesteście w stanie przymknąć oko na powyższe wady to teraz zapraszam do zapoznania się z zaletami.
Zalety:
- naturalny skład - to chyba największa zaleta produktu. Nie znajdziemy w nim ani szkodliwych konserwantów, ani zapychających silikonów.
- INCI: AOUA, HELIANTHUS ANNUUS SEED OIL, ALCOHOL, DICAPRYLYL ETHER, GLYCERIN, PRUNUS AMYGDALUS DULCIS OIL, CETEARYL ALCOHOL, TALC, GLYCERYL STEARATE CITRATE, ORBIGNYA OLEIFERA SEED OIL, SIMMONDSIA CHINENSIS SEED OIL, GLYCERYL STEARATE, CALENDULA OFFICINALIS FLOWER EXTRACT, TOCOPHEROL, XANTHAN GUM, PARFUM, LINALOOL, LIMONENE, CITRONELLOL, SODIUM BENZOATE, PHYTIC ACID, ZWIĄZKI ŻELAZA I TLENU naturalnie występujące minerały: CI 77491-TLENEK ŻELAZA, czerwień żelazowa, czerwonobrązowy naturalny pigment, Cl 77492 – TLENEK ŻELAZA ŻÓLTY, Cl 77499 – TLENEK ŻELAZA CZARNY, CI 77891 – DWUTLENEK TYTANU, mineralny filtr UV oraz naturalny biały pigment.
- zapach - zazwyczaj jest to dla mnie cecha drugorzędna kosmetyku, ale tym razem zapach bardzo przypadł mi do gusty. Jest ładny, kwiatowy, ale niezbyt intensywny.
- właściwości pielęgnujące - zgodnie z obietnicą producenta krem ma działanie nawilżające. Zarówno w czasie użytkowania, jak i po zmyciu produktu moja twarz jest dobrze nawilżona. Mam nadzieję, że dla osób o suchej cerze pod tym względem sprawdziłby się równie dobrze. Wiem, że niektórzy boją się alkoholu w składzie, ale jest go na tyle mało, że odparowuje w czasie aplikacji.
- nadaje się do nałożenia pod minerały - ostatnio zaczęłam go używać właśnie w ten sposób: jako bazę pod podkład mineralny. Na mojej skórze cienka warstwa minerałów trzyma się bardzo dobrze, wydaje mi się, że przedłużył on trwałość bronzera, różu i rozświetlacza.
Dla mnie największą wadą jest zdecydowanie zbyt ciemny kolor produktu i bardzo żałuję, że zimą kiedy moja twarz chętnie przyjęłabym dodatkową dawkę pielęgnacji w postaci kremu koloryzującego będę już za blada by go używać. Pozostałe wady to kwestia preferencji. Jeśli chodzi o zalety to zdecydowanie wyróżnia go dobry skład, właściwości pielęgnujące oraz zapach. Jednak ze względu na kolor chyba nie kupiłabym go ponownie, bo pasuje do mnie kolorystycznie przez jakieś 3 miesiące w roku.
Krem jest przystępny cenowo. Jego regularna cena w Drogerii Pigment to 26,99 zł.
Używacie naturalnych produktów w kremie lub w płynie do makijażu twarzy?
Nie słyszałam o tym produkcie, ale wydaje się bardzo ciekawy.
ReplyDelete