Ulubieńcy lipca


Ku mojemu zaskoczeniu lipiec był niezwykle bogaty w inspirujące i ciekawe wydarzenia oraz przedmioty. Być może dlatego, że przez sporą część miesiąca pogoda była niezbyt sprzyjająca (w każdym razie tu gdzie mieszkam) i szukałam rzeczy, które pomogą pokonać depresyjną aurę.

 Inspiracje:

"Służące" (The Help) 2011

The Help
Plakat filmu Służące. Źródło zdjęcia: www.imdb.com

Film po raz pierwszy widziałam krótko po jego premierze i kiedy zobaczyłam, że jest dostępny w HBO GO postanowiłam odświeżyć go sobie podczas leniwego wieczoru. Pomimo, że nie ma w nim dramatycznych zwrotów, a akcja toczy się umiarkowanym tempem to nie mogłam oderwać się od ekranu. I poza oczywistym aspektem prześladować na tle rasowym zwróciłam uwagę na kilka innych wątków rozgrywających się w tle. Po pierwsze w tym filmie prawie nie ma mężczyzn. Ojcowie, mężowie, synowie, pracodawcy. Niby są gdzieś tam w tle, ale obraz skonstruowany jest tak, że wydaje się, że w Jackson w latach 60 rządziły kobiety. W każdym razie w świecie Służących. Antagonistkami w filmie są kobiety. Jest to chyba jedyny aspekt filmu, który mi się nie podoba, bo co prawda bogate panie południa Stanów Zjednoczonych z pewnością były tyrankami (przynajmniej część z nich) ale panowie też tam byli i podejrzewam, że w rzeczywistości winni byli takich samych poniżających zachowań albo przynajmniej obojętności na to co dzieje się wokół. W filmie bardzo dobrze pokazane było natomiast podążanie tłumu za liderem tyranem. Co z tego, że Hilly (Bryce Dallas Howard) jest wredna, znęca się nad ludźmi, ma okropne pomysły. Wszystkie panie z kółka brydżowego jej słuchają i ją naśladują, a nawet podziwiają. Nawet Skeeter (Emma Stone) nie ma odwagi powiedzieć jej w twarz, że się z nią nie zgadza. Ostatnią rzeczą, która wydała mi się nader aktualna było poczucie wszystkich w okół, iż życie i postępowanie młodej kobiety podlega pod opiniowanie społeczeństwa i każdy może głośno wypowiadać swoje uwagi. Z tą fryzurą nikt Cię nie zechce. Kiedy ślub? Kiedy dziecko? Kiedy następne? Wydaje mi się, że takie pytania w naszym kraju w obecnych czasach padają nadal zbyt często.
Przyznam, że film zrobił na mnie dużo większe wrażenie, niż gdy go oglądałam po raz pierwszy. Tak duże, że mam zamiar przeczytać książkę na której jest oparty. Nie mogłam nie zwrócić też uwagi na estetykę obrazów filmu i na wspaniałe kostiumy z lat 60.
Grającą Minny Octavię Spencer widziałam kilka miesięcy temu w filmie "Ukryte Działania" (ang. Hidden Figures), w którym wcielała się w postać Dorothy Vaughan. W tym filmie również poruszany był problem dyskryminacji na tle rasowym, a także ze względu na płeć. Film oraz sama aktorka byli nominowani do Oscara oraz do Złotych Globów, więc jeśli jeszcze go nie widzieliście to polecam.

"Jestem taka piękna!" (I Feel Pretty) 2018

I feel pretty
Plakat filmu Jestem taka piękna! Źródło zdjęcia: www.imdb.com
 W przeciwieństwie do poprzednika ten film jest nowością, graną jeszcze w kinach. Trochę zdziwiła mnie jego słaba ocena na imdb.com, ponieważ mnie film bardzo się podobał. Nie jest to jednak w żadnym wypadku dzieło kina, powiem szczerze, film nie jest ambitny, fabuła nie zaskakuje, ale nie taki był przecież cel jego twórców. Nie jest to może również komedia wszech czasów, ale dobra rozrywka, zwłaszcza dla żeńskiej części publiczności. I mimo swojego luzu i prostoty pokazuje jak dużo zależy od pozytywnego nastawienia i pewności siebie.
Co również bardzo mi się podobało to to, że niemal wszyscy bohaterowie w filmie są "dobrzy". Zamiast typowego dla wielu produkcji przeciwstawiania "pięknych i brzydkich" ludzi i nastawiania ich (zwłaszcza dziewczyn) przeciwko sobie, ukazuje wszystkich bohaterów w taki ludzki sposób. Sympatycznych. Z własnymi problemami.

Anne, sezon 2

Ania, nie Anna
Anne, serial Netflix. Źródło zdjęcia: www.imdb.com
Jako dziecko byłam wielką fanką "Ani z Zielonego Wzgórza", przeczytałam wszystkie części (tak jest więcej książek, dokładnie 8 o ile się nie mylę). Więc kiedy w zeszłym roku Netflix pokazał pierwszy sezon serialu od razu zabrałam się za oglądanie. I byłam rozczarowana. Bo nie jest wierny książce, a kiedy kochamy książkę, jesteśmy bardzo przywiązani do jej zawartości to jakieś głupie zmiany nas denerwują. Do tej pory nie mogę wybaczyć tego co stało się z serią filmów z Megan Follows. Pierwszy był wierną adaptacją, a potem poszło... Ale nie o tym dziś. 
Mimo lekkiej niechęci kontynuowałam oglądanie pierwszego sezonu ze względu na dobrą realizację i wspaniałe zdjęcia, a także sentyment do postaci. I w pewnym momencie po prostu pogodziłam się z tym, że "Anne" jest po prostu  luźną adaptacją, wariacją na temat i nie ma sensu porównywać jej z książką słowo w słowo. Zrozumiałam również, że świat książkowej Ani, pomimo iż przed rozpoczęciem fabuły książki postać ta wiele wycierpiała, był wyidealizowany, zwłaszcza w pierwszych częściach cyklu.
Z takim podejściem drugi sezon spodobał mi się o wiele bardziej, wciągnął mnie tak bardzo, że obejrzałam go niemal jednym tchem, głównie dlatego, że zamiast oczekiwać tego co znam z książki nie wiedziałam czego się spodziewać. Co ważne w serialu przedstawiono wiele motywów współczesnych problemów i zestawiono z tymi współczesnymi Ani. W brew pozorom wiele z nich jest nadal aktualnych. Chociaż mam mały problem z ich ilością. Rozumiem, doceniam i popieram przesłanie, skoro jednak podobno zaplanowanych jest więcej sezonów uważam, że sprawy te zyskałyby na znaczeniu, gdyby nie były wprowadzone wszystkie na raz.
Tak czy inaczej będę z niecierpliwością czekać na sezon trzeci.

Boeing, boeing – Odlotowe narzeczone

Sztukę autorstwa Marca Camoletti w reżyserii Pawła Pitery miałam okazję zobaczyć w krakowskim Teatrze Bagatela w ramach Festiwalu Komedii. W Bagateli nie byłam ładnych parę lat, ale w te wakacje postanowiłam to nadrobić. Teraz wiem, że wybór tego spektaklu jako pierwszego do zobaczenia po sporej przerwie był strzałem w dziesiątkę. W przyszłym miesiącu wybieram się bowiem na "Pomoc Domową" czyli kontynuację "Odlotowych Narzeczonych". Komedia jest lekka, a rozwój akcji nie jest zaskakujący. Gra aktorska jest jednak świetna, miałam nawet wrażenie, że aktorzy również bardzo dobrze się bawią, chociaż oczywiście wiem że to ich praca. Sztuka pełna jest żartów słownych i sytuacyjnych. Po prostu wspaniała rozrywka.
Jeśli chcecie rozpocząć przygodę z teatrem lub powrócić do niej po dłuższej przerwie, a mieszkacie w Krakowie lub okolicach to na prawdę polecam Teatr Bagatela. A jeśli szukacie czegoś bardziej skłaniającego do refleksji, ale nie ciężkiego to... również polecam Bagatelę, ale Małą Scenę przy ul. Sarego.

Francuski styl

Lawenda

Do tej pory obserwowałam głównie polskie i amerykańskie blogi modowe, na początku lipca trafiłam jednak całkiem przypadkiem na jeden z blogów francuskich i chociaż z treści wpisów rozumiem jakieś 20% (taki jest efekt 3 lat nauki francuskiego w szkole 7 lat temu), to zostanę chociażby po to by inspirować się wizualnie.
Letni styl Francuzek jest lekki i bardzo zbalansowany mimo, że dużo stylizacji na pierwszy rzut oka daje wrażenie "wrzuciłam na siebie cokolwiek". W genialny sposób łączy ze sobą ponadczasową klasykę, trendy mody (ale z umiarem) i odzwierciedla indywidualny styl. Zachwyca mnie również delikatny makijaż z akcentem na usta.
Szczególnie polecam blogi Mode and The City oraz Elles en parlent.


Ulubieńcy kosmetyczni

 

Your Natural Side Woda z Mięty Pieprzowej

Tegoroczna nowość od polskiej firmy Your Natural Side wpadła w moje ręce już w czerwcu, kiedy zaczęłam ją używać w czasie upałów. Teraz jej pobudzające właściwości wykorzystuję rano i nawet kilka razy po południu. Ogólnie jestem wielbicielką napoi z miętą, lubię ją także w szamponach bo daje na skórze uczucie świeżości i czystości, tak więc ta mgiełka to mój hit na lato.

Anabelle Minerals Podkład kryjący

Podkład ten zaczęłam stosować w zeszłym roku latem i od tamtej pory rozstawałam się z nim jedynie na krótko, gdy moja skóra zimą potrzebowała bardziej nawilżającej kremowej formuły. Nie oznacza to w żadnym wypadku, że jest on wysuszający, po prostu nie nawilża. Poza tym jest idealny. Jest lekki, nie wyczuwam go na skórze nawet w największe upały, nie zapycha, łatwo się aplikuje i jest bardzo wydajny.

Golden Rose Soft&Matte Creamy Lip Color w odcieniu 109

Po ten produkt sięgałam często ze względu na wspomnianą już inspirację makijażem francuskim. Nie jest to co prawda klasyczna czerwień, raczej róż o średniej intensywności (tzn. kolor jest intensywny, ma dobrą pigmentację ale nie jest to neon), ale ja w czerwieni nie czuję się na co dzień komfortowo. Za to w tej pomadce jak najbardziej. Jest kremowa, dobrze się rozprowadza i daje satynowy efekt na ustach. Nie jest zastygająca jak wiele popularnych obecnie pomadek, ale dla mnie to plus, bo nie wysusza.

Wygląda na to, że to już wszystko. Jestem bardzo ciekawa co Was inspirowało w ubiegłym miesiącu, więc jeśli ktoś tu zajrzy to proszę o zostawienie komentarza.

4 comments:

  1. Widziałam zwiastun filmu "Jestem taka piękna" i dla mnie już ten krótki urywek był zabawny :)

    ReplyDelete
  2. Bardzo fajni ulubieńcy. Zainteresowały mnie szczególnie kosmetyki.

    ReplyDelete
  3. Ciekawi ulubieńcy :) Z Annabelle Minerals mam wyłącznie kilka cieni do powiek. Będąc w kinie widziałam zwiastun "Jestem taka piękna". Zapowiadało się zabawnie :D

    Pozdrawiam, charlizerose.blogspot.com :*

    ReplyDelete
  4. "Jestem taka piękna!" planuję obejrzeć w weekend:)

    ReplyDelete

Copyright © 2014 Convalie , Blogger