Hygge. Klucz do szczęścia - kilka słów o książce i duńskim sposobie na szczęście


Jesienią zeszłego roku, gdy przeżywałam trudne chwile, przypadkowo natrafiłam na informację, że najszczęśliwszym narodem na świecie są Duńczycy i że powołali oni nawet specjalny Instytut Badań nad Szczęściem, aby to zjawisko badać. Postanowiłam więc uszczknąć trochę tej filozofii i szczęścia dla siebie.
Szybko okazało się, że Pinterest pełen jest zdjęć wnętrz hygge, a w księgarniach nie brak książek o tej tematyce. W moje ręce wpadła pozycja pióra dyrektora wspomnianego już Instytutu Badań nad Szczęściem Meika Wikinga "Hygge. Klucz do szczęścia".

Książka zakwalifikowana jest do gatunku poradników, ale według mnie bardziej pasowałby do niej termin "opowieść". Autor opowiada nam bowiem o życiu Duńczyków, ich zwyczajach, tradycjach, nawet wystroju domów i o wszystkim tym na co składa się hygge. Sam ten termin jest z resztą nieoczywisty, wieloznaczny i nie da się go wprost przetłumaczyć na polski.



Internetowy słownik duńsko-polski tłumaczy hygge jako "doświadczać miłej atmosfery i tworzyć ją", przymiotnik hyggelig to natomiast "ciepły, miły, przyjemny, przytulny, sympatyczny, wygodny". Z książki dowiadujemy się jednak, że hygge może występować jako inne części mowy, np. jako rzeczownik. Wydaje się, że w Danii to słowo słyszy się na każdym kroku, a Duńczycy mają na punkcie hygge małego fioła, mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję tam pojechać i sama się przekonać.

Szał hygge trwa w Danii cały rok, najważniejszy jest jednak w okolicach przesilenia letniego oraz oczywiście w okresie Bożego Narodzenia. Oba te okresy mają bardzo ważny wspólny mianownik - są czasem świętowania, spotkań w miły gronie z rodziną i przyjaciółmi, dobrego jedzenia i wewnętrznego spokoju. A w każdym razie Duńczycy są zdeterminowani by je takimi uczynić. Autor daje jednak do zrozumienia, że przygotowawcza gonitwa nie jest nerwowa bo to nie byłoby hygge. Wspólne przygotowywanie, brak spiny, cieszenie się z grupowego gotowania potraw. Myśląc o przedświątecznej nerwówce w moim rodzinnym domu nie mogę Duńczykom nie zazdrościć. I ogólnie podziwiam ich podejście i umiejętność znalezienia powodu do zadowolenia szczególnie w ciemne i zimne miesiące, które w Skandynawii przecież muszą być jeszcze bardziej dokuczliwe niż u nas w Polsce. Umiejętność cieszenia się z małych rzeczy, np. z zastawienia całego domu świecami (których Duńczycy kupują najwięcej na osobę ze wszystkich nacji) to coś czego bardzo chciałabym się nauczyć. Na hygge składają się z resztą zarówno przedmioty (takie jak świecie czy ciepłe skarpety), jak i ludzie, ale także zdarzenia i sytuacje. Przykładowo jeśli w czasie burzy śnieżnej siedzisz z rodziną i przyjaciółmi w ciepłym domu i popijasz gorącą czekoladę lub wino to to jest bardzo hygge, ale jeśli musiałbyś się w tą samą burzę przedzierać ulicami miasta... 


Nie tylko ja chciałabym uszczknąć trochę hygge dla siebie. Instytut Badań nad Szczęściem nieustannie odwiedzają politycy czy dziennikarze z innych krajów chcąc poznać przepis na osiągnięcie takiego zadowolenia z życia. Oczywiście podejście do życia i hygge nie jest jedynym elementem warunkującym zadowolenie Duńczyków, choć według mnie jest niezwykle istotne, bo podchodząc do wszystkiego negatywnie nawet w największym dobrobycie ludzie byliby nieszczęśliwy. Dania jest jednak bogatym, wysokorozwiniętym państwem, większość ludzi żyje na dobrym poziomie, nie muszą się martwic o realizację podstawowych potrzeb mogą więc skupić się na osiągnięciu życiowego szczęścia. Przykładowo zgodnie z informacjami zawartymi w książce w Danii prawie nikt nie robi nadgodzin, wychodzą z pracy o czasie by spędzić czas z rodzinami, przyjaciółmi, po prostu odpocząć. 

Przejdę teraz do recenzji samej książki. 
"Hygge. Klucz do szczęścia" to bardzo lekka książka, ja przeczytałam ją bardzo szybko. Jak możecie się z resztą domyślić jej treść bardzo mnie zainteresowała. W książce pełno jest przykładów z życia codziennego, w tym nawet przepisy na duńskie potrawy. Na jej stronach znajdziecie również sporo grafik i zdjęć. Szata graficzna książki z resztą bardzo przypadła mi do gustu, jest bardzo spójna i estetyczna. Jest to według mnie przyjemna, lekka lektura. Mimo wyszczególnienia wszystkich zalet duńska filozofia szczęścia nie jest nam przedstawiona jako jedyna słuszna, co zawsze niezwykle mnie irytuje w różnego rodzaju poradnikach. Z resztą samo jej czytanie wprawiało mnie w nastrój hygge, uspokajało, pomagało zatrzymać się na chwilę, pomyśleć o swoim życiu i szukaniu drobnych codziennych przyjemności.


Moją misją na ten rok jest patrzenie na wszystko z optymizmem i cieszenie się z małych rzeczy. Mam zamiar wprowadzić też kilka hygge elementów do mojego domu, tak by zgodnie z fragmentem z powyższego zdjęcia znajdować radość codziennie, a nie tylko od święta czy w czasie urlopu.
Jeśli ktoś z Was był w Danii i może zweryfikować zapisy z książki to bardzo proszę o komentarz. 

7 comments:

  1. mnie jakoś ta tematyka nie korci do czytania:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja ogólnie wolę czytać książki z fabułą ;) Ale ta akurat mnie zainteresowała

      Delete
  2. Bardzo mnie zaciekawiłaś :) Lubię takie książki i chętnie sięgnę również po tę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Polecam, lektura jest na prawdę przyjemna :)

      Delete
  3. Brak nadgodzin i spędzanie czasu z rodziną brzmi jak marzenie. Co jest w życiu ważniejsze? Ogólnie tematyka bardzo mi bliska jednak jeszcze nie czytałam nic w tym temacie...

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie, trudno jest znaleźć złoty środek. Mi też rzadko udaje się sięgnąć po tego typu książki, ale ta bardzo mnie zainteresowała :)

      Delete
  4. Mam tę książkę na swojej liście! :) Jestem bardzo ciekawa <3

    ReplyDelete

Copyright © 2014 Convalie , Blogger