Le Cafe de Beaute Kafe Krasoty Krem do opalania SPF 50 - moja recenzja


O tej porze roku recenzje produktów z filtrem przeciwsłonecznym wyskakują jak grzyby po deszczu. I dobrze, świetnie że mamy co raz większy wybór produktów oraz opinie innych którymi możemy posiłkować się przy zakupach. Pora więc bym i ja dorzuciła swoje trzy grosze.
Dyskusja o użytkowaniu kremów z filtrem toczy się w najlepsze. Z mojego punktu widzenia wyróżnić można 3 główne obozy: tych, którzy filtry nakładają codziennie bez wyjątku, tych, którzy filtry nakładają kiedy zamierzają spędzać czas na zewnątrz (w tym ja) oraz tych, którzy filtry całkiem olewają, których mam nadzieję jest z roku na rok co raz mniej. 
Ja filtrów na co dzień nie stosuję, bo w przeciętny dzień pracy bardzo mało czasu spędzam na słońcu. Rano jadę tramwajem raptem 10 minut, moje biurko stoi w najdalszym ciemnym zakątku bez dostępu słońca, a po 8h filtr i tak by już nie działał więc jeśli wybieram się wieczorem na dłuższy spacer to dopiero popołudniu nakładam filtr i gotowe. Kolejną kwestią jest to, że do tej pory nie udało mi się znaleźć filtra, który by mojej cerze nie szkodził, więc nie widzę powodu by ją niepotrzebnie obciążać. Ale to tylko mój wybór, nie będę udawać eksperta i mówić, że to jedyna słuszna droga.
Drugą sprawą są składy, obserwuję kilka stron z analizami składów i powiem Wam, że w kwestii filtrów co ekspert to inne składniki są dopuszczalne. I każdy z nich ma swoje racje. Filtry chemiczne, fizyczne, przenikające, niestabilne, nanocząstki - łatwo jest się pogubić. Ten filtr z Kafe Krasoty wybrałam po przeczytaniu recenzji Agnieszki Kosmetologia Naturalnie.



Informacje od producenta:
Krem SPF 50, ma delikatną konsystencję, zapewnia niezawodną ochronę przed słońcem, nawilża i zmiękcza skórę podczas przebywania na słońcu.

Składniki aktywne:
  • Olej kokosowy - głęboko odżywia i nawilża skórę, stymuluje procesy regeneracyjne, pomaga utrzymać optymalną równowagę wilgoci w komórkach. 
  • Olejek z pestek malin - ma silne działanie ochronne przed promieniami słonecznymi, regeneruje i nawilża skórę.
  • Masło kakaowe - doskonale zmiękcza skórę, czyniąc ją miękką i aksamitną. 

Sposób użycia: przed użyciem kilkakrotnie wstrząsnąć. Nanieść krem na 10-15 minut przed wyjściem na słońce. Powtarzać aplikację co 1,5-2 godziny i zaraz po kąpieli. Nanosić na całą powierzchnię skóry, w tym twarz, uszu, ręce i stopy. Do użytku zewnętrznego.

INCI:Aqua, Titanium Dioxide (Nano) and Aluminia and Stearic Acid, Cocos Nucifera (Cocos) Butter, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Monostearate, Caprylic/capric triglycerides, Octocrylene, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Glycerin, Theobroma Cacao Butter, Rubus Idaeus (raspberry) Oil, Simmondsia Chinensis (jojoba) Seed Oil, D-panthenol, Allantoin, Xanthan Gum, Parfum , Citric Acid, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl alcohol

 Źródło: iwos.pl



Moja opinia: 
Jak widać w składzie znajdziemy  zarówno filtr chemiczny jak i fizyczny, ale także kilka ciekawych substancji aktywnych, takich jak olej z pestek malin czy masło kakaowe. Jak się okazało te składniki były dla mnie bardzo mile widziane, bo chyba pierwszy raz po stosowaniu kremu z filtrem przez kilka dni z rzędu, w dodatku dni spędzonych na słońcu i wietrze moja skóra nie była przesuszona.

Krem całkiem dobrze się rozprowadzał i wsmarowywał, mimo że nie skąpiłam używanej ilości. Całkiem spora zawartość olejów w składzie nie przeszkadzała w tym by krem nieźle się wchłaniał. Mam tłustą strefę T, ale widoczny po aplikacji na twarzy film nie powodował szybszego wyświecania, nie było również mowy o jakiejś okropnej tłustej warstwie na twarzy. Ze względu na obecność dwutlenku tytanu (uwaga nanocząstki!) krem delikatnie bielił, ale nie był to jakiś mocny efekt, tylko taka lekko rozjaśniona poświata.  Krem całkiem dobrze spisywał się pod makijażem - mineralny podkład ładnie się na nim rozprowadzał, nie ważył się, nie zbierał w załamaniach. Nie zaobserwowałam również pogorszenia trwałości makijażu.

Co do skuteczności ochrony przeciwsłonecznej to zweryfikowałam ją w najgorszy możliwy sposób.
Chyba na skutek nagłej dawki świeżego powietrza rankiem po przyjeździe do Portugalii tak mi ciekło z nosa, że do południa wytarłam go chyba z 500 razy. Później reaplikowałam krem ale było już za późno, czubek nosa został spalony przez słońce, natomiast cała reszta twarzy i ciała oraz moje "ulubione" miejsce na słoneczne poparzenie czyli czubki uszu nawet się nie zaczerwieniły. Mój wniosek: krem działa.



Żeby nie było jednak tak różowo krem niestety mnie zapycha. Po jakimś czasie na mojej skórze pojawiły się dawno nie widziane niedoskonałości typu pryszcz i chociaż nie było ich wiele to nie mogę ich przypisać żadnemu innemu czynnikowi. Przyznam się do jednego błędu - w trakcie najbardziej intensywnych testów zapomniałam o moim zeszłorocznym triku na kremy z filtrem, czyli codziennym peelingu. Jest to jednak już dość ekstremalny krok w pielęgnacji i jeśli kiedykolwiek znajdę idealny krem przeciwsłoneczny to jego stosowanie nie będzie wymagało takich kroków.

Krem Kafe Krasoty nadaje się zarówno na twarz jak i na ciało, co było dla mnie sporym plusem w ostatniej podróży, kiedy nie bardzo miałam miejsce w kosmetyczce na dwa osobne produkty. Produkt zamknięty jest w plastikowej, odkręcanej tubce, nie ma więc obawy że sam otworzy nam się gdzieś w podróży.

Podsumowując, nie jest to produkt idealny chociaż bez wątpienia ma swoje plusy, dlatego będę go stosować dopóki nie zużyję całej tubki i może w międzyczasie uda mi się znaleźć na niego sposób.

Dajcie znać jeśli macie jakieś sprawdzone filtry przeciwsłoneczne :)

10 comments:

  1. nawet nie znam marki! ja do oalania stsuję zwykłe produkty drogeryjne i jestem zawsze zadowolona ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. u mnie do ciała drogeryjne się jak najbardziej nadawały, ale moja twarz zawsze coś niemiłego wykombinuje... ;)

      Delete
  2. Ja się nie opalam, więc nie korzystam z typowych produktów do tego celu. Ale oczywiście ochrona przeciwsłoneczna musi być :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja też nie uznaję leżenia plackiem na słońcu, ale niestety przy innych aktywnościach na zewnątrz też potrafi nieźle złapać :D

      Delete
  3. No właśnie ja cały czas szukam dobrego kremu z filtrem, bo niestety te 50 bardzo często zapychają. A jak nie zapychają to się świecę jak choinka na święta.

    ReplyDelete
    Replies
    1. U mnie niestety podobnie :( Ten nie wyświecał się więc gdyby nie to lekkie zapychanie to bym była na prawdę zadowolona...

      Delete
  4. Ja niestety słońca muszę unikać, ponieważ jako "córka młynarza" zawsze wyglądam jak chodzący rak :D
    Nie miałam okazji stosować tego kremu z filtrem, szkoda, że zapycha :/ Moja tłusta cera pewnie bardzo by na tym ucierpiała :/
    Pozdrawiam,
    Aleksandra

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja niby opalam się na brązowo, ale też staram się nie wystawiać za bardzo na słońce, natomiast czasem nie da się tego uniknąć, niestety właśnie przy tłustych cerach trudno znaleźć niezapychający filtr...

      Delete
  5. Swietnie, że krem działa, szkoda tylko, że tak boleśnie to przetestowałaś :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No niestety, trochę pecha a trochę własnej głupoty :D

      Delete

Copyright © 2014 Convalie , Blogger