Moja wieczorna pielęgnacja na jesień i zimę
December 11, 2018
14
Biochemia Urody.
,
Bioline
,
Iossi
,
Kosmetyki
,
Kosmetyki naturalne
,
Pielęgnacja
W chłodne miesiące z mojej skóry wychodzi wszystko to co najgorsze dlatego odpowiednia pielęgnacja jest dla mnie kluczowa. Pomimo, iż z powodu wielu psikusów które moja skóra lubi mi sprawiać często zmieniam produkty do pielęgnacji to w tym roku udało mi się podejść do tego z głową i już w trakcie przejścia z sezonu letniego na jesienno-zimowy ustaliłam sobie wieczorną rutynę, która jak na razie z małymi modyfikacjami dobrze się sprawdza.
Pierwszy etap - oczyszczanie
Demakijaż i oczyszczanie mojej skóry zimą to nie lada wyzwanie. Pomimo, iż całościowo skórę mam przetłuszczającą się i skłonną do zapychania i wyprysków to zimą często staje się ona podrażniona, przesuszona, ujawnia się także moje atopowe zapalenie skóry oraz skłonność do zaczerwienień. Dlatego oczyszczanie musi być delikatne ale skuteczne. Zaczynam je od zmycia makijażu oczu płynem micelarnym, obecnie wykańczam Sensibio z Biodermy, czeka już na mnie jednak płyn o naturalnym składzie, który zamierzam testować. Następnym krokiem jest zmycie całej twarzy. Przez ostatnie tygodnie stosowałam olejek myjący z owocami leśnymi z Biochemii Urody.
Nakładam go suchymi dłońmi na suchą skórę twarzy i przez chwilę masuję kolistymi ruchami, a następnie zmywam. Przez długi czas byłam źle nastawiona do olejków myjących ale ten zmywa się bardzo dobrze, dzięki temu że zawiera emulgator. Skóra jest po nim dobrze oczyszczona, ale nie podrażniona. Na koniec myję twarz delikatym żelem nawilżającym z Ecolab. Zdaję sobie sprawę, że to dużo produktów, niestety w moim przypadku demakijaż całej twarzy płynem micelarnym przed umyciem olejkiem nie wchodzi w grę, gdyż skóra niesamowicie buntuje mi się przy pocieraniu wacikiem, AZS szaleje później na całego. Będę jednak próbować podwójnego mycia olejkiem, a żel zostawię na rano.
Nakładam go suchymi dłońmi na suchą skórę twarzy i przez chwilę masuję kolistymi ruchami, a następnie zmywam. Przez długi czas byłam źle nastawiona do olejków myjących ale ten zmywa się bardzo dobrze, dzięki temu że zawiera emulgator. Skóra jest po nim dobrze oczyszczona, ale nie podrażniona. Na koniec myję twarz delikatym żelem nawilżającym z Ecolab. Zdaję sobie sprawę, że to dużo produktów, niestety w moim przypadku demakijaż całej twarzy płynem micelarnym przed umyciem olejkiem nie wchodzi w grę, gdyż skóra niesamowicie buntuje mi się przy pocieraniu wacikiem, AZS szaleje później na całego. Będę jednak próbować podwójnego mycia olejkiem, a żel zostawię na rano.
Drugi etap - tonizacja
Z tego samego względu co płynu micelarnego nie stosuję również toniku - moja skóra twarzy nienawidzi wacików i tyle. Ponadto jeśli jesteście ze mną od dłuższej chwili to być może wiecie już o mojej wielkiej miłości do hydrolatów. Na noc, nieprzerwanie od ponad roku stosuję hydrolat z czystka z Bioline i jak na razie nie mam zamiaru wymieniać go na nic innego! Koi i wygładza moją skórę, działa również przyspieszająco na proces gojenia się niedoskonałości.
Trzeci etap - esencja
Odkąd tylko zobaczyłam po raz pierwszy esencje wśród kosmetyków azjatyckich byłam bardzo ciekawa ich działania. Niestety składy większości koreańskiej pielęgnacji mi nie odpowiadają dlatego na bazie hydrolatu z kwiatu kocanki (który sam ma właściwości wzmacniające naczynka), wykonałam esencję dla skóry naczynkowej z zestawu Biochemii Urody. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu esencja na prawdę działa. Zaczerwienienie skóry które ujawnia się u mnie szczególnie zimą jest widocznie mniejsze.
Pomimo, iż layering jest bardzo modny ja jednak nie chcę przesadzać, dlatego esencję stosuję zazwyczaj wymiennie z hydrolatem.
Czwarty etap - serum
Tutaj nie mam jednego produktu - być może to błąd, bo nie jestem konsekwentna w swojej pielęgnacji. Moim ulubieńcem jest zdecydowanie serum Anti-Age dla cery tłustej i mieszanej Planeta Organica, które jest pełne antyoksydantów, fajnie nawilża i odżywia skórę. Ale w zależności od humoru nakładam również Aloesowe Serum Żelowe do Twarzy z Nacomi lub mieszankę własnej roboty w skład której wchodzi żel hialuronowy z BU, 100% naturalne serum Aloesowe z Your Natural Side oraz olej, który akurat mam pod ręką (ostatnio był to olej z nasion marchwi z Your Natural Side). Wszystkie te sera nawilżają moją skórę, poprawiają jej napięcie, odżywiają oraz mam nadzieję - działają przeciwstarzeniowo.
Piąty etap - krem
Jeśli chodzi o idealny krem do twarzy to nadal nie znalazłam swojego ulubieńca. Ostatni mój nabytek, krem nawilżający Awokado&Jojoba Naffi z Iossi jest jeszcze w fazie testów. Jak na razie sprawdza się całkiem nieźle, szybko się wchłania, niestety po niecałej godzinie moja twarz zaczyna się intensywnie świecić. Nawilża dobrze, widoczne jest też lekkie odżywienie skóry mam jednak wątpliwości czy sprawdzi się gdy przyjdą prawdziwe mrozy, stąd w dalszej części opisu poznacie mojego zimowego pewniaka. Nie żałuję, że kupiłam ten krem, jestem dość zadowolona ale nie na tyle by został moim ulubieńcem, z resztą i tak większe nadzieje wiązałam z innym kremem z Iossi - Aksamitną Różą, który w kolejce do testów jest następny.
Trzeci rok z rzędu na zimę zaopatrzyłam się w krem z Sylveco i tym razem sięgnęłam po wersję brzozowo-rokitnikową z betuliną. Dwie pozostałe wersje z tej serii bardzo przypadły mi do gustu, krem nagietkowy uratował moją skórę dwa lata temu gdy po raz pierwszy w moim życiu dostała zimowego świra i przez kilka miesięcy pozostawała w stanie nieustającego podrażnienia, a w zeszłym roku brzozowy zabezpieczał przez całą zimę zniszczone fragmenty skóry zaatakowane przez AZS. Jestem pewna, że wersja rokitnikowa również mnie nie rozczaruje, chociaż jak na razie stosowałam ją tylko punktowo na suchą skórę wokół nosa. Prawdziwy test przejdzie dopiero w razie ataku zimy. W zeszłym roku doszło do tego że ten niezwykle tłusty i bogaty krem stosowałam nawet pod makijaż bo uznałam że podwójne świecenie jest lepsze niż sucha, swędząca cera z odstającymi suchymi skórkami.
W dziale kremów nie powinno zabraknąć kremu pod oczy. Tego z Ava używam dopiero od kilku dni, więc nie chcę wydawać ostatecznych osądów, na razie jest ok, dlatego postanowiłam mimo wszystko go tu pokazać.
Szósty etap - pielęgnacja ciała, dłoni, stóp i ust
W zasadzie nie jest to kolejny etap, a osobna kategoria, ale chciałam podejść do pielęgnacji holistycznie, więc na chwilę wrócimy się pod prysznic i zaczniemy od początku, tym razem jednak skupię się na reszcie ciała. Do mycia stosuję żel z Organic Shop Organic Passion Fruit & Cocoa. Ma niezły skład, przystępną cenę, ładnie pachnie, dobrze myje i nie wysusza mojej skóry. Nie mam obecnie żadnego peelingu, do złuszczania skóry stosuję kamień peelingujący oraz żel pod prysznic, który aktualnie używam.
W zimne miesiące nie mogę obejść się bez balsamu do ciała, na razie wykańczam mus z Organic Shop Organic Vanilla & Orchid. Jest dobry, łatwo się wchłania, ale powoli zaczyna być zbyt lekki, dlatego dobrze że blisko już do dna. Do takiej formuły wrócę latem.
Moje dłonie i stopy powierzam produktom z Vianka. Krem do stóp jest bogaty, dobrze nawilża i zawiera 10% zmiękczającego mocznika, a przy tym dobrze się wchłania co jest dla mnie ważne. Na dłonie nakładam natomiast Kurację do Rąk, staram się znaleźć chwilę by posiedzieć w rękawiczkach, bo ręce to zwykle pierwsza część ciała która u mnie odczuwa działanie mrozu.
Ostatnia, ale wcale nie najmniej ważna jest pielęgnacja ust. Zaraz po dłoniach to one cierpią u mnie najbardziej na mrozie. Pod ręką zawsze mam pomadkę z Vianka, ale na noc stosuję coś o cięższej konsystencji. Ostatnio jest to balsam na bazie wosku pszczelego, który przywiozłam sobie z Grecji.
Macie jakiś produkt do pielęgnacji do którego wracacie każdej zimy?
Cały rok mam takie same kroki w pielęgnacji, ale zamieniam niektóre kosmetyki na treściwsze :)
ReplyDeletefajna wartościowa pielęgnacja;)
ReplyDeleteTwój rodzaj cery łudząco przypomina mi mój. Osobiście klasyfikuję swoją cerę jako mieszaną, bo wydala zbyt dużą ilość sebum, co sprzyja wypryskom i trądzikowi (szczególnie w strefie T), ale potrafi się też przesuszać. Okres jesienno-zimowy to dla mnie istna zmora, ale też eksperymentuje z kosmetykami i staram się ulżyć swojej skórze, ile w mojej mocy. Ważnym elementem pielęgnacji jest też nawadnianie skóry! Kosmetyki, które pokazałaś, w większości znam, innym chętnie się przyjrzę.
ReplyDeleteOj tak, nawadnianie zwłaszcza zimą jest bardzo ważne :) Ja się staram nawadniać również od środka, chociaż zimą nie mam specjalnej ochoty na picie wody ;)
Deletealoes uwielbiam :)
ReplyDeleteja również:)
DeleteMuszę się rozejrzeć za tą kuracją do rąk Vianka ;)
ReplyDeleteja mam tylko dwa produkty do pielegnacji. jest to tonik i krem na noc i na dzien z clareny. jakos najbardziej mi podpasowala ta firma i nie mam zamiaru sie z nia rozstać
ReplyDeletepozdrawiam ;)
ustiva.blogspot.com
oj tak.. zima to trudny okres dla skóry. Ja staram się iść bardziej w maseczki niż treściwe kosmetyki, bo moja skóra obciążenie raczej źle znosi. Kwas hialuronowy czy aloes uwielbiam w pielęgnacji. Zaciekawiłaś mnie kremem Iossi.. a może bardziej zaskoczyłaś. Spodziewałam się miłości.. :-D
ReplyDeleteKrem jest w porządku, ale miłości rzeczywiście nie ma :D
DeleteWidzę, że sawiasz na biochemie urody:) też ostatnio wróciłam do ich żelu hialuronowego:) Świetna pielęgnacja, moja wygląda bardzo podobnie. Póki co moja skóra nie odczuwa tak bardzo zimy, zobaczymy jak będzie w styczniu. Zaciekawiłaś mnie tym waniliowym musem, ja balsamy stosuję na zmianę z olejami(lub oliwkami) więc jak najbardziej jestem zainteresowana lżejszym produktem.
ReplyDeleteMus jest bardzo lekki, u mnie szybko się wchłania i w ogóle nie czuć go na skórze :) Dla mnie będzie idealny na lato ;)
DeleteJa używam toników i hydrolatów zamiennie - najbardziej lubię te w sprayu :)
ReplyDeleteZ chęcią dołączam do obserwatorów :)
Ja też stawiam na spraye :)
DeleteDziękuję :)